Featured Post

People C’mon, Wherever You May Roam

C’mon people, people c’mon Walk with me together Into things unknown Into tribal sunrise hanging high above Valleys of your wisdom Mountains...

Sunday, December 22, 2024

Herbapolis

"Herbapolis is inner peace."

Zimą jestem zdecydowanie nadaktywny. Rozpocząłem więc sesje nagraniowe nowego materiału. Sesje przeróżne. Jednak tutaj chcę skupić się na "Herbapolis".

"Herbapolis" będzie tytułem mojej nowej płyty, którą szykuję do wydania na 2025 rok. Wciąż dostępny jest mój ekskluzywny, limitowany lathe cut z płytą "Adam Majdecki-Janicki" (Herby Records, 2023) - więc sprawdzcie go, jeśli jeszcze nie mieliście okazji.



"Herbapolis", utwór tytułowy, udało mi się nagrać wczoraj. Jest w 100% improwizowany. Wokal i gitara rytmiczna (czy raczej riffowa) zostały nagrane na żywo, potem dograłem solówki z kaczką i fuzzem, a na końcu dodałem 2 automaty perkusyjne. Dlaczego 2? Ci, którzy mnie znają wiedzą dobrze: bo Hawkwind kiedyś miało 2 perkusistów!

Poniżej odsłuch improwizacji/jamu "Herbapolis":


Tuesday, December 17, 2024

Acoustic Guitar, Prepared Piano, Synthesizer, 2024/12/17.

Od ubiegłego tygodnia zanurzyłem się bez pamięci we wczesne nagrania Merzbowa. Uważam, że są czystą sztuką, ekspresją, i jednym z najbardziej osobistych doświadczeń muzycznych (no, może poza  Damião Experiença, niektórymi "krautrockami" i rozmaitymi outsider/loner folkami).

Podziwiam tego niesamowitego Japończyka za maniakalną konsekwencję i czystość przekazu. To naprawdę nie żaden noise, czy japanoise - to po prostu muzyka totalna.

Po tygodniu słuchania materiałów, które udało mi się zlokalizować (4 albo 5 wczesnych kaset Merzbowa w formacie mp3), naturalnym okazało się poszukanie własnej czystej sztuki i muzyki totalnej.

Poszukiwania te rozpocząłem od gitary akustycznej, instrumentu najbardziej ze mną kojarzonego. Do palety brzmień i pomyłek, a także hałasu tła, doszło preparowane elektronicznie pianino i bulgoczący syntezator.

Nie miałem jakoś (na razie) energii na nagranie całej płyty w tym tonie, stąd nieco ponad 4 minuty muzyki muszą na dziś wystarczyć.

Przypisanie jej do gatunku, epoki, czy miejsca, jest praktycznie niemożliwe, stąd uważam poszukiwania za udane - to mój język, mój świat, i mój czas. Pozostawienie nagrania bez tytułu jest również celowym działaniem - tytuły potrafią zepsuć całą frajdę.

Na pewno będę poszukiwać dalej - aby 2025 rok przywitać czymś nowym, świeżym i wyjątkowym, dźwiękowym podpisem na mapie kompozytorów, tekściarzy, i improwizatorów tej planety.

Nagranie z dziś to pierwszy, skromny krok.

"Poranek" (2024).

Ślizgamy się po wietrze, dryft chmury
o północy wietrzymy
powieki
oczy spozierają na dryft
po wietrze ślizga się głowa
otoczona czerwonymi gwiazdami

W lustrze druga głowa
żeńska, ta męska
spotykają się gdzieś w rzece ramion
w której kąpie się stary Hindus
i drwi z kapiących kropel
morza

One w końcu wypełnią rzekę, w której
wykąpią się gwiazdy
a Hindus na statku kosmicznym
wzniesie się gdzieś w Aldebaran
skąd przyszli bogowie i
reinkarnacja

To jednak nieistotne - co ważniejsze, to głowy
ślizgające się po wietrze
powieki skąpane w oceanie
i dusza przecięta mikroskopem
któryś naukowiec bardzo się nudził
odkrywając czas

Tutaj nie ma on znaczenia
nie mierzymy niczego
a rzeka ramion pozwala na kąpiel
czerwonym gwiazdom
poranka.