Featured Post

People C’mon, Wherever You May Roam

C’mon people, people c’mon Walk with me together Into things unknown Into tribal sunrise hanging high above Valleys of your wisdom Mountains...

Monday, November 18, 2024

"Zoneout"

ODG197 : Adam Majdecki-Janicki / Zoneout

Adam Majdecki-Janicki (1985) is a multi talented Polish artist with a penchant for creating mind-bending musical landscapes. His music is a captivating fusion of psychedelic rock, experimental sounds, and poetic lyricism, taking listeners on a journey through a kaleidoscope of emotions. With his DIY ethos and unwavering passion for music, he is a force to be reckoned with in the underground music scene.

He has previously released his work on labels such as Nebular Silence, Superspace Records, Engram Recordings, Illuminated Paths, Silent Method Records, Snow in Water Records, Father and Son Records and Tapes, attenuation circuit, Anticipating Nowhere Records, Fifth Section Records, nostalgie de la boue, Muteant Sounds (net label), Veinte 33 Records, Boiled Angel Records, Herby Records, and Argali Records Netlabel.

After 25 years of artistic work, his debut vinyl LP titled simply “Adam Majdecki-Janicki” was released with Herby Records on December 9 2023. It is a beautiful limited release with exclusive artwork by Justin Jackley.

In 2024, Adam is entering his 26th year of operation as an artist.

His new album, “Zoneout”, sees Adam exploring his more psychedelic and improv side. He uses primarily acoustic and electric guitars, bass guitar, and synthesizers, but also utilizes tapes in the spirit of his 2020 “Eimi” album complimented by Maurizio Bianchi himself. The music is a curious mixture of Kosmische Musik, noise, and folklore. Traces of drone and ambient can also be detected, as well as traces of free jazz, and punk.

“Zoneout” was recorded live January 31-February 5 2024 at the Via Kosmische home studio in Poznań, Poland. Only first takes were used for the final album experience.

“Zoneout” is a fine addition to Adam's long catalogue of works, and a fresh look at what is now 26 years of work as an audio artist.

Digital release on the 15 of November 2024.

Track listing:

A1: First Morning Jam
A2: Tape Structure
A3: Care for Earth
A4: Weird Pipe
A5: Der Schmiere

B1: Die Rauchfahne
B2: Szumy Uszne
B3: Ein Ding
B4: Zones
B5: Porozumienie Miedzyplanetarne
B6: Mindtripeye

Itunes, Spotify, etc.:
https://bfan.link/zoneout

And on Bandcamp:

Wednesday, November 13, 2024

Gamma Gamma Promień Śmierci (2001).

Mechaniczna osobliwość drąży tunel w oceanie
Miłość powoduje luki w stugodzinnym planie
Brodaci mędrcy zasiadają na skrzydłach wszechświata
Nie liczą czasu bo nie istnieje
A kiedy podążają za erupcjami pętli światła
Zrobotyzowany mechanik dziko się śmieje
Mydło spływa po podłodze statku z przeszłości
Wszystko jest wszystkim w objęciach chaosu
Obudzimy dzieci straconego słońca błyskiem A
A kiedy powstaną uniosą ręce w prymitywnym hura
Maczugi zamieniono na kalkulatory i telefony
Skóry na garnitury i oczy na okulary
Nie nadajesz się do niczego bo jesteś stary
Powiedzą, że komunikacja jest zbyteczna do życia
Niewolnicy uwierzą w polityczne pomówienie
A kiedy ujmą sprawę jasno: wierzysz lub giniesz
Religia miłości wyda ostatnie tchnienie
Dymny pazur sięga po kalkulator liczy flary
Artyści odłożą pędzle, pióra i instrumenty
Wszyscy podążajmy za techniką i religią
I umierajmy nie wiedząc, po co przyszliśmy na świat
Wegetarianie siedzą obok nad sałatkami
Nie patrzą w okna bo ujrzą notatnik
Kiedy wszyscy mędrcy zgolą swoje brody
Dowiemy się, kto nadszedł ostatni
Stwórcy budowali piramidy, Baalbek i Babilon
Nie patrzyli w dół, bo wiedzieli że jest dobre
A kiedy mędrcy zgolili brody
Eksplozja wyniosła na piedestał dzikie hordy
Gińmy alfa gamma neuron
Gińmy alfa gamma neuron
Gińmy alfa gamma neuron
Matematyka definiuje z reguły niedefiniowalne
Ograniczone spojrzenie na świat
Kilka liczb nie zastąpi halo-tęczowego poranka
A teraz komputer liczy sobie tysiąc lat
Gińmy alfa gamma neuron
Gińmy alfa gamma neuron
Gińmy alfa gamma neuron
Wielki K unosi karzącą rękę nad naród neonazistowskich sług
I mówi wrzucę was do kwasu taka jest religia i będę mógł
Kapo w obozach narodzin oddychają tlenem skażonym cyjankiem
Kapsułki pełne kwasów drzew znikają za zębami i wnikają w tkanki

Sunday, November 3, 2024

"Millions of Gods"

No fake gods
Millions of gods
Eyes on the screen
Triangle gods
All-seeing gods
Millions of gods
In every corner of us

They watch us
They watch every step
Wait for disease
That one god will send

Carefully watched
I'm not paranoid
I know there's someone after me
Cause someones know
They know what I will be
Will I ever die?

Will I ever die?
Will I ever die?
Will I ever die?
Will I ever die?

Monday, October 28, 2024

This is not (y)our regular drummer!

Back in 1998-2001, which were my forming years as a young poet and lyricist and composer (big word - composer!), I used to jam a lot with my friends. We played mostly punk music, and sang about revolution. We were 13-16y/o and totally out of it on cheap wine, cheap beer, cheap cigarettes, and cheap dope. I was a troubled kid, listening to Nirvana, Melvins, and the Butthole Surfers, slowly discovering 60s/70s psych, kraut, and stoner.

We had rehearsals at a military unit (psychedelic, literal - because of age - punks at a military unit - only in Poland 1998-2001!), and some soldiers were even trying to buy dope from us - but we were musicians, not dealers! So, the soldiers never got their dope. Good for them.

Anyway, in those years I wrote a few lyrics that survived the tides of time, and found their way onto my albums. I think "Navel of the Universe" was written back then. It's my favorite lyric from all the stuff I've written. It might have been written in early 2001, and set to music with Mateusz in 2002. I had the riff I practiced like crazy, a very simple E / F# riff, and the lyrics really sat nicely on top of it. Even back then I liked to keep things simple, and lyrics astral. You can read the complete "Navel of the Universe" text in the "Lyrics" section of this blog.

My punk rock friends were unavailable during the entire summer, so I also recorded lots of solo tapes on my Casio MA-120 organ, guitar, drums, and voice in the Neptun holiday house in Darłówko. And those were already quite psychedelic, some of those early sounds were incorporated into the A.J. Kaufmann album "Neptun" released on The Swamp Records. I lost most of the tapes, maybe as meant since they weren't really good, but miraculously found one unlabeled tape this year, and from this tape comes this excerpt obviously dedicated to He-Man. However, it was most probably recorded early 2002, so just a month or two before I founded a band with Mateusz Nowicki. I also recorded some folk songs, like Gordon Lightfoot's "There Was a Time", and stuff like that. I was soaking up with all sorts of influences, bad and good.


And so, in 2002 I was already quite confident as a lyricist and songwriter - I had a good supply of words and riffs from rich psychedelic sources, and also decided to write about sci-fi, love, philosophy, and the city (mostly). I practiced lead guitar, and organ, but never did I practice vocals. In music we were inspired by all sorts of 60s/70s bands - one summer (I think it was 2003) we even heard the legendary Cromagnon album. I was mostly into Amon Duul II and Hawkwind back then. Before we founded our band, I managed to write around 50 songs. Among them was this one, "The Nudist", re-discovered in old boxes of notes and tapes. Inspired by Pink Floyd's "The Nile Song" it tells a tale of a summer goddess. I liked the theme of summer goddesses! It was quite enchanting to an ugly little guy with a Kosmos electric guitar!


Those two raw pieces of audio best represent what I am still after in 2024. With over 20 years gone like one hot summer day it's hard to tell where I actually "started" or "where am I going to". But it is clear that the path stayed the same, and that I am not your regular drummer. Thanks for reading the memory of a head. More to come if you fancy. Those "Polish psych underground" tales never end!

Tuesday, October 15, 2024

1998-2000 - Golęcin, Darłówko, Marijuana i Cycki.

W 1998 roku miałem za sobą już pierwsze nieśmiałe próby kompozytorskie i tekściarskie. Nagrałem kilka kaset. Do dnia dzisiejszego zachowała się w całości chyba tylko jedna, i jakieś pojedyncze nagrania z tamtego okresu, które zostały zgrane na inne kasety. Już wtedy miałem dość nietypowy gust muzyczny i inspiracje, ale bardziej słychać na kasecie właśnie te inspiracje, niż prawdziwego mnie.

Ta jedna kompletna kaseta, to właśnie "Adam Sandosa". Bardzo się dziwię, że głos brzmi fatalnie, tzn. to mnie nie dziwi, ale że brzmi mało 13-letnio już bardziej.

https://adammajdecki-janicki.bandcamp.com/album/adam-sandosa

4 lata później grałem już inaczej, ciężej, z Mateuszem Nowickim, ale o tym już było.

Na czym chciałbym skupić się tutaj?

Na pierwszych próbach z zespołem. Kasetę "Adam Sandosa" nagrałem sam. Natomiast gdzieś tak pod koniec 1998/początek 1999 zebrało się kilku szczyli w jednostce wojskowej na Golęcinie i grało.

Ja chciałem grać psychodelę (świeżo odkryte "Atom Heart Mother"), ale reszta punk, i jak to w demokracji bywa, anarchia zwyciężyła. Graliśmy punk. Miałem wtedy jeden fajny riff bassowy, i tyle pamiętam. Riff ten najzabawniej brzmi chyba tutaj:
https://ajkaufmann.bandcamp.com/track/elektryczna-oran-ada

Pisałem też dwa "poważne" koncept-albumy zainspirowane Amon Duul II, Hawkwind, Black Sabbath, Budgie, i Pink Floyd - "Hard Rock Zen" i "Mascular Sabotage". Żadnego nie skończyłem, choć do dziś zachowały się teksty i tytuły, które w ten czy inny sposób wykorzystałem w latach 2009-2024.

Punkowe próby w jednostce wojskowej nauczyły mnie wiele. M.in. tego, że w każdej piosence punkowej musi pojawić się słowo "rewolucja", ale nie pamiętam czyj to był pomysł. Nauczyły mnie też, że wszystko pięknieje po tanim winie. Szczególnie latem, kiedy są wakacje i można robić sobie zdjęcia z czołgiem.

Nauczyłem się też grać na basie trochę bardziej niż wtedy, kiedy nagrywałem swoją pierwszą kasetę magnetofonową.

Drugi riff, który napisałem w życiu na bass, był już nieco ciekawszy niż te pierwsze parę nutek "Elektrycznej Oranżady":
https://ajkaufmann.bandcamp.com/track/the-ur-riff

Poza jednostką wojskową na Golęcinie, paroma kumplami i kumpelami z tamtej epoki, sporo nauczyło mnie morze - moim drugim domem na lato było Darłówko. Ale tam też byłem w wersji solo, a kapelę z prawdziwego zdarzenia (choć nadal duet) założyłem dopiero w 2012 roku (Sauer Adler).

Cóż, Wszystko jest Falą, a Wy właśnie trafiliście na zapomniane "Radio Adam 1998-2000".

Cytując Mad Season, "Am I the only one who remembers that summer?" I, obawiam się, że tak.

Marijuana i Cycki!

Sunday, October 6, 2024

People C’mon, Wherever You May Roam

C’mon people, people c’mon
Walk with me together
Into things unknown
Into tribal sunrise hanging high above
Valleys of your wisdom
Mountains of your love
C’mon people, I need you on this trip
Throw away your watches
Time ain’t yours to keep
We’ll be drifting higher
Than primeval birds
We’ll be diving deeper
Than any ancient beast

C’mon people, people c’mon
Into whispering meadows
Unexplored and cold
Make them warm with sunshine
Make their grass your home
Walk forever glowing with the light of dawn
C’mon people, everyone of you
Sing your songs of freedom
Write your books of truth
Ain’t no use in waiting
Only action saves us
Who will be there standing
After death’s hand grabs us

C’mon people, people c’mon
Naked in the starlight, dancing on and on
Into summer pastures
Filled with golden thrones
Of a spotless space child, sitting ruling wise
What’s below the mountains, what’s above the sky
C’mon people, bring your planet back
Up to bright horizons
When the dark sky cracks
New dawn reaches out now
For our infant heads
We were born tomorrow
We will live today

C’mon people, people c’mon
To the astral light hovering upon
Sunrise and the sunset, cycles of the world
Things we named and counted, things that made us grow
From a shelf of shadow to the super star
Melting war and chaos into love and art
C’mon people, people c’mon
Don’t be worried, hurried
By the swinging sword
Of our fathers’ masters
We have overthrown
Ride the wind of changes
Ride it on and on

C’mon people, people c’mon
Look for radiant valleys in the eyes of love
And whoever loves us, and whoever dreams
On angelic bikes, on translucent wings
Pain is not a feeling, pleasure ain’t a bliss
Once you kiss your Eden in its swollen lips
C’mon people, people c’mon
Walking sad and blinded
Through automatic shores
Like a ghost of knowledge
Cosmic axis spins
Balances the madness
Most of us live in

C’mon people, people c’mon
Leave the dirty city, shake of all that smog
Run through wondrous forests in majestic spring
Don’t it make you thankful for the words you sing
To the primal railroad riding high on steam
From a fertile mountain to your spirit’s stream
C’mon people, people c’mon
All we need are singers
For the same old song
How the west was conquered
How the sunlight played
Over clean acoustic
Towns and villages

Sunday, September 29, 2024

"Alp Per"

Through atlantic pan sonic scultpures
dawning of fiction, fantasy writers
of Avalon
singing old tales of riders and mares
putting plots on Mars
or other familiar planets
for working class kids'
amusement
on swings, on
ladders, in sand
boxes
preparing for king parts in the
choose your queen
process
hey professor, you missed the last child
dreaming!

Through somatic light years of Alptraum
dawning of science, road one
when was it? I feel
that yesterday's still
learning; troubling pens
on widow wings
capturing Kodak
lines from the future, to memorize
progress
and introduce men
to technology lost
who?
what was it? sore telepathic idiot
broadcasting

Wednesday, September 11, 2024

Moja gitara w kontekście (czyli wczesny Hawkwind, Amon Duul II, Guru Guru, proto-noise i... PYRK)...

W maju tego roku rozpocząłem swoją przygodę z poznańskim trio BEZKWIT. Podobno gramy jazz, ale może tylko dlatego, że jazz lepiej się sprzedaje niż free improv. Albo dlatego, że w Polsce wszystko z trąbką jest po prostu jazzem. Nie wnikam. W każdym razie dzięki współpracy z Bezkwitem poznałem Kacpra Sikorę, z którym we wrześniu w pewien gorący poniedziałek założyliśmy duet syntezatorowo-gitarowy, PYRK. PYRK (czasem rozwijane dla żartu jako Pustynne Yeti Ratuje Kosmos), to duet noise'owy - i gram tam abstrakcyjnie i ambitnie - ale prymitywnie brzmieniowo zarazem - każdy utwór to jedno sprecyzowane brzmienie gitary. Nagrywam swoje ścieżki zupełnie na sucho, bez żadnych pedałów, i potem, jako że jednak gramy noise, naprawdę nie chce mi się dla 3 słuchaczy bawić w dzielenie swojej gry na partie z takim czy innym efektem. Po prostu, symulator pieca, jakiś przester i do przodu.

Duet PYRK sprawił, a komentarze, że brzmimy jak wczesny Hawkwind minus perkusja, tym bardziej, że zacząłem zastanawiać się nad swoimi 5 (no dobra, 6) ulubionymi gitarzystami. Hendrixa nie ma, bo na niego powołuje się każdy małolat w garażu - nie ma też wymiataczy, bo ich nigdy nie lubiłem. Nie ma Daevida Allena z Gong, bo gdzieś zgubiłem jego delikatność. Nie ma awangardy, bo nie znoszę nadęcia. Jest lista, i poniższe odniesienia, czego nauczyłem się od tych nazwisk. Chrisa i Johna miałem okazję poznać osobiście, za co bardzo dziękuję Renate Knaup.

Bardzo dziękuję też wszystkim Artystom, którzy zdążyli przewinąć się / przewijają się przez Bezkwit - jesteście ważną Lekcją, Doświadczeniem i Pięknem Dźwięku.

Chris Karrer / John Weinzierl
Lepszy duet niż to, co miało Wishbone Ash i Thin Lizzy - bardziej szalony, dziki, kreatywny - nauczyłem się od nich sztuki grania psychodelicznie - i ci, co uważają, że grają psychodelę, a nie słyszeli nigdy tych dwóch Panów, mają cały wszechświat dźwięków do nadrobienia. Ja lekcje odrobiłem.

Dave Brock
Riff to podstawa do potęgi n-tej - plus tak dzikie i odrealnione solówki, że to właśnie Dave Brock, a nie Huw Lloyd-Llangton jest na mojej liście. Niesamowity songwriting. Siła prostoty. Energia. Brzmienie. Wierność ideałom. Czad.

Tony Iommi
Riff to podstawa do nieskończoności, plus, kiedy byłem w liceum, to właśnie słuchanie Black Sabbath, a nie Hendrixa ani Led Zeppelin, nauczyło mnie bluesa. No dobra, może niekoniecznie skal... Legenda.

Ax Genrich
To, co robi na "UFO" zmiata pod dywan niejednego 25-latka (a tyle Ax miał lat, kiedy grał na tej płycie). Objawienie, post-hendrixowski free jazz na rockowym i bluesowym beacie, jazzowym groovie perkusji Neumaiera - "UFO" styka na 100% - pokochałem za garażowy urok, etos DIY, i piękną notkę wewnątrz okładki. Kosmici wylądują...

Doug Snyder
Przede wszystkim "Daily Dance" - do innych płyt na dzień dzisiejszy nie mam dostępu. Katalizator PYRK, ściana dźwięku, riff-om, noise, proto-punk, dzikość serca. Kocham.

Muzyka PYRK pod linkiem:
https://pyrk.bandcamp.com/