Featured Post

People C’mon, Wherever You May Roam

C’mon people, people c’mon Walk with me together Into things unknown Into tribal sunrise hanging high above Valleys of your wisdom Mountains...

Wednesday, September 11, 2024

Moja gitara w kontekście (czyli wczesny Hawkwind, Amon Duul II, Guru Guru, proto-noise i... PYRK)...

W maju tego roku rozpocząłem swoją przygodę z poznańskim trio BEZKWIT. Podobno gramy jazz, ale może tylko dlatego, że jazz lepiej się sprzedaje niż free improv. Albo dlatego, że w Polsce wszystko z trąbką jest po prostu jazzem. Nie wnikam. W każdym razie dzięki współpracy z Bezkwitem poznałem Kacpra Sikorę, z którym we wrześniu w pewien gorący poniedziałek założyliśmy duet syntezatorowo-gitarowy, PYRK. PYRK (czasem rozwijane dla żartu jako Pustynne Yeti Ratuje Kosmos), to duet noise'owy - i gram tam abstrakcyjnie i ambitnie - ale prymitywnie brzmieniowo zarazem - każdy utwór to jedno sprecyzowane brzmienie gitary. Nagrywam swoje ścieżki zupełnie na sucho, bez żadnych pedałów, i potem, jako że jednak gramy noise, naprawdę nie chce mi się dla 3 słuchaczy bawić w dzielenie swojej gry na partie z takim czy innym efektem. Po prostu, symulator pieca, jakiś przester i do przodu.

Duet PYRK sprawił, a komentarze, że brzmimy jak wczesny Hawkwind minus perkusja, tym bardziej, że zacząłem zastanawiać się nad swoimi 5 (no dobra, 6) ulubionymi gitarzystami. Hendrixa nie ma, bo na niego powołuje się każdy małolat w garażu - nie ma też wymiataczy, bo ich nigdy nie lubiłem. Nie ma Daevida Allena z Gong, bo gdzieś zgubiłem jego delikatność. Nie ma awangardy, bo nie znoszę nadęcia. Jest lista, i poniższe odniesienia, czego nauczyłem się od tych nazwisk. Chrisa i Johna miałem okazję poznać osobiście, za co bardzo dziękuję Renate Knaup.

Bardzo dziękuję też wszystkim Artystom, którzy zdążyli przewinąć się / przewijają się przez Bezkwit - jesteście ważną Lekcją, Doświadczeniem i Pięknem Dźwięku.

Chris Karrer / John Weinzierl
Lepszy duet niż to, co miało Wishbone Ash i Thin Lizzy - bardziej szalony, dziki, kreatywny - nauczyłem się od nich sztuki grania psychodelicznie - i ci, co uważają, że grają psychodelę, a nie słyszeli nigdy tych dwóch Panów, mają cały wszechświat dźwięków do nadrobienia. Ja lekcje odrobiłem.

Dave Brock
Riff to podstawa do potęgi n-tej - plus tak dzikie i odrealnione solówki, że to właśnie Dave Brock, a nie Huw Lloyd-Llangton jest na mojej liście. Niesamowity songwriting. Siła prostoty. Energia. Brzmienie. Wierność ideałom. Czad.

Tony Iommi
Riff to podstawa do nieskończoności, plus, kiedy byłem w liceum, to właśnie słuchanie Black Sabbath, a nie Hendrixa ani Led Zeppelin, nauczyło mnie bluesa. No dobra, może niekoniecznie skal... Legenda.

Ax Genrich
To, co robi na "UFO" zmiata pod dywan niejednego 25-latka (a tyle Ax miał lat, kiedy grał na tej płycie). Objawienie, post-hendrixowski free jazz na rockowym i bluesowym beacie, jazzowym groovie perkusji Neumaiera - "UFO" styka na 100% - pokochałem za garażowy urok, etos DIY, i piękną notkę wewnątrz okładki. Kosmici wylądują...

Doug Snyder
Przede wszystkim "Daily Dance" - do innych płyt na dzień dzisiejszy nie mam dostępu. Katalizator PYRK, ściana dźwięku, riff-om, noise, proto-punk, dzikość serca. Kocham.

Muzyka PYRK pod linkiem:
https://pyrk.bandcamp.com/

No comments:

Post a Comment